Pokolenie nini, to przeklęte imię, którym nas potępili najbardziej „dojrzali”, czyli „ani studiować, ani pracować”, ma swoją własną powieść.
To się nazywa „Pracowniczka Nini”, i jest z Jaime Alfonso Martinez Sandoval. Powieść, która we wtorek została ogłoszona zwycięzcą trzeciej edycji konkursu organizowanego przez Editorial Normal i the Krajowe Targi Książki w Leónpo otrzymaniu łącznie 16 referatów.
Jury złożone z określonych autorów określa to jako:
„Praca odnosi się w sposób precyzyjny, pomysłowy i zabawny do aktualnego problemu społecznego współczesnej młodzieży. Jako rozwiązanie beznadziejnej sytuacji proponuje utalentowany, zjadliwy humor. Ujmujące iw pełni wiarygodne postacie pomogą młodym czytelnikom utożsamiać się z nimi ”.
Fabuła koncentruje się na przygodach trójki młodych ludzi, którzy pięć lat po ukończeniu szkoły średniej poświęcili się wyłącznie gromadzeniu filmów Chucka Norrisa, ale przyszła realizacja wielkiego spotkania z byłymi kolegami ze szkoły wprawia ich w akcję.
Autor ma już pewne doświadczenie w tej literaturze, wcześniej zdobył nagrodę Steam Boat 2006 za „Duchy, widma i inne brudne szmaty”; szeroki kąt z 2002 r. dla „Mutant Republic”; Castle of Reading 2001 za „Confidences of a superbohater” oraz FILIJ Story for Children 1998 za „Szmery pod łóżkiem”.
Chociaż sam autor usprawiedliwia się, mówiąc, że był typem nini i że są też rodzice nini lub rządy nini, to określenie to zawsze wydawało się lekceważące i coś zupełnie nierealnego. Jeśli liczymy na to, że świat, który odziedziczyliśmy my, młodzi ludzie, a zwłaszcza nasz kraj, w którym nie ma pracy ani możliwości na przyszłość, został wcześniej zniszczony przez starszych, to oczywiście nie ma ani głowy, ani ogona tego typu. warunków. Chodzi o załadowanie brązu do drugiego, jak zawsze. O nieprzyznaniu się do odpowiedzialności za trwałą i wieczną awarię. W rzeczywistości nie zawsze dostajemy to, na co zasługujemy.